[...] Odwróciłam się i spojrzałam na Jeremy' ego. Dotknęłam jego twarzy, ale chłopak się wzdrygnął. Ten dotyk przypominał mu zmarłą ukochaną, Nicole.
- Tak. Wrócę. Pomyśl, że jestem tu cały czas - uśmiechnęłam się łagodnie. - Ściany tutaj mają uszy.
- Czy.. - zaczął, ale znikłam mu z oczu. Byłam tam dalej, a Jeremy wpatrywał się w miejsce, gdzie stałam. Westchnął ciężko i usiadł na swoim łóżku. Współczułam mu tak potężnej straty. Nikt z zewnątrz nie zwracał uwagi na pozostałych, ale ja.. Wiedziałam wszystko o wszystkich. Znałam ich przyzwyczajenia, zachowania, sekrety. Usiadłam obok niego, choć nie mógł mnie zobaczyć. Delikatnie dotknęłam jego ręki. Jeremy zadrżał i ją zabrał. W oczach chłopaka pokazały się łzy.
- Nicole.. - wyszeptał. Uśmiechnęłam się nieznacznie. Mogłam być Nicole. Mogłam być każdym, byle by pomóc temu, kto mnie potrzebuje. Ludzie rozróżniają anioła stróża i straszącego po domu ducha. Nikt nie wie, że to tak naprawdę to samo, tylko w zależności od humoru danego dnia. Nachyliłam się i pocałowałam Jeremy' ego w czoło.
- Nie płacz - wyszeptałam. Jeremy podskoczył, gdy mnie usłyszał.
- Lilith? Nadal tu jesteś - bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Tak.
- To dlaczego się mi nie pokażesz?
- Taka natura ducha - wyjaśniłam cicho. - Muszę znikać, by istnieć. Kiedyś to zrozumiesz.
- Kiedyś?
- Kiedyś - obiecałam, nadal się nie pokazując.
(Jeremy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz