- Odejdź - warknął do mnie strażnik.
- A mi się tu dobrze siedzi - odpowiedziałam dumnie. - Czego chcecie?
- Mała idzie z nami - mruknął strażnik.
Roześmiałam się, nadal nie ruszając się z miejsca i zasłaniając dziewczynkę.
- Wiem, że jesteście choler.nymi potworami. I doskonale wiem, co stało się z Nikki. I myślicie, że teraz zabierzecie jakieś dziecko z powrotem do tej swojej 'pracowni'? - prychnęłam.
Jeden ze strażników chwycił mnie za rękę i chciał odciągnąc od małej, ale ja tylko poraziłam go prądem, przez co odskoczył jak oparzony. Mogłabym zrobić to mocniej, ale nie chciałam go zabić, tylko przestraszyć.
- Dotknij mnie jeszcze raz, a pożałujesz - warknęłam.
(Anika?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz