Uśmiechnęłam się i wzięłam Alexandra który płakał najgłośniej. Zaczęłam go karmić, a mały od razu się uspokoił. Spojrzałam na Gabriela, który zajmował się dziećmi. Gdy Alexander się najadł przystawiłam Nicolasa do drugiej piersi, by i on mógł się najeść. Wszystkie dzieci otwierały już oczy i rozglądały się zaciekawione.
- Rosną strasznie szybko. - zauważyłam.
- Tak, ale nie ma się co dziwić. - Gabriel spojrzał na mnie.
- Są naszymi dziećmi, więc wszystko jest możliwe. - powtórzyłam jego słowa, które kiedyś powiedział. Kiwnął głową i owinął szczelniej kocem maluchy. Położyliśmy Diane, Nico i Alexandra na kocu, gdy zaczęły zaczęli zasypiać. Dopiero wtedy mogliśmy tak naprawdę odpocząć.
- Jak się czujesz? - spytał Gabriel siadając koło mnie. Słońce już zaszło, więc rozpalił ognisko.
- Zmęczona, ale ciało już się regeneruje. - powiedział i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jesteś silna, że urodziłaś całą trójkę.
- Ale nie mam zamiaru robić tego znowu. Ból był okropny. - powiedziałam przypominając go sobie. - Gdyby nie Ejlejtyja nie wiem jak byśmy sobie poradzili.
- Nie będziesz musiała. Postaram się by się to więcej nie powtórzyło.
Spojrzałam na dzieci patrząc na nie uważnie.
- Nicolas jest diabłem, na pewno bo to wyczułam. Alexander to bóg. Ale Diane, nie wiem...
- Alexander jest bogiem, to widać. - przyznał mi rację Gabriel. - Diane chyba jest tym i tym.
- Pół boginią, pół diablicą? - spytałam patrząc na córeczkę.
(Gabriel?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz