czwartek, 6 lutego 2014

Od Rebecy C.D. Sage

Kiwnęłam głową odpowiadając na własne pytanie, które mnie męczyło. Spojrzałam na przyjaciółkę, która czekała na moją odpowiedź.
- Nic, wierzę mu.
- Co? - spytała razem z naukowcem. On zaskoczony, a ona zszokowana.
- Ale jak możesz mu ufać? - spytała.
- Mogę i ufam. - odpowiedziałam tylko i spojrzałam na naukowca. Podeszłam do niego i dotknęłam palcem wskazującym jego piersi. - Ale to nie znaczy, że zaufam ci w innych sprawach. - ostrzegłam go.
Sage zadała jeszcze parę pytań, ale odpuściła. Obie widziałyśmy że naukowiec się nas nie bał.
- Chodźmy.
- Przykro mi, ale nie możecie. - powiedział, a do pokoju weszli strażnicy i złapali nas.
- Puść mnie. - warknęłam na tego co mnie trzymał i stanęłam na jego nodze.
O dziwo nie oberwało mi się za to, ale naukowiec pobrał od nas krew. Syknęłam z bólu, bo delikatny to on nie był. Puścili nas dopiero, gdy naukowiec wyszedł.
- Możecie iść. - powiedział jeden strażnik.
Podeszłam do niego i przywaliłam mu w szczękę, a potem odwróciłam się i wyszłyśmy z Sage.
- Dobry cios. - zaśmiała się gdy odeszłyśmy jakiś kawałek.
- Należało mu się, nie pozwolę mu się dotykać nawet jeśli tylko ma mnie przytrzymać. - powiedziałam i obie się roześmiałyśmy.

(Sage?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz