[..] Dotknęłam jego policzka. Wiedziałam, jak się czuję. Próbowałam go pocieszyć.
- Wiem, że cię to boli, ale nie możesz się poddawać. Weź się w garść. Mogę ci pomóc, lecz cierpienia nie zmienię sama.
- To niczego nie zmienia. - mruknął pod nosem.
- Śmierć wszystko zmienia. - tłumaczyłam. - Przywiązałeś się do przyjaciół, jak i ukochanej tak mocno, że nie potrafisz się wyplątać z tej więzi. Tu cię boli.
Kiwnął głową. Zapadła grobowa cisza. Słychać było tylko nasze oddechy.
- Spójrz na to inaczej. - podjęłam. - W tym przeklętym miejscu są osoby po mocnych doświadczeniach życiowych. Naukowcy, ofiary gwałtu, przemocy, a nawet morderstwa własnych dzieci. Strażnicy i strażniczki również noszą ciężkie brzemię na barkach.
- To ich nie usprawiedliwia. - przy uchu usłyszałam jego charczący oddech. Gwałtownie naprężył mięśnie.
- Wiem. Ty jednak masz inny problem. Rozpocznij nowy rozdział. Będzie ci łatwiej, zobaczysz.
- Nie wiem czy potrafię. - odparł zażenowany.
- Uwierz mi, że potrafisz. Jesteś silny tylko, że po prostu się zgubiłeś. To nic złego. Nie jesteś teraz sam. Bolesne wspomnienia znikną, jeśli poznasz kogoś, kto cię zrozumie i pokocha takiego, jakim jesteś. Mieszka tu tyle wspaniałych stworzeń. Pomagają sobie nawzajem. Nie przekreślaj wszystkiego, co najpiękniejsze. Owszem, strażnicy mają swoje humorki i ręce umazane krwią naszych kuzynów i kuzynek. Niestety, są na tyle ślepi i głupi, że nie dostrzegają najwyższych wartości.
Spojrzał mi głęboko w oczy. Uśmiechnął się blado. Odwzajemniłam uśmiech.
- Dziękuję za troskę.
(Lewis?)
- Wiem, że cię to boli, ale nie możesz się poddawać. Weź się w garść. Mogę ci pomóc, lecz cierpienia nie zmienię sama.
- To niczego nie zmienia. - mruknął pod nosem.
- Śmierć wszystko zmienia. - tłumaczyłam. - Przywiązałeś się do przyjaciół, jak i ukochanej tak mocno, że nie potrafisz się wyplątać z tej więzi. Tu cię boli.
Kiwnął głową. Zapadła grobowa cisza. Słychać było tylko nasze oddechy.
- Spójrz na to inaczej. - podjęłam. - W tym przeklętym miejscu są osoby po mocnych doświadczeniach życiowych. Naukowcy, ofiary gwałtu, przemocy, a nawet morderstwa własnych dzieci. Strażnicy i strażniczki również noszą ciężkie brzemię na barkach.
- To ich nie usprawiedliwia. - przy uchu usłyszałam jego charczący oddech. Gwałtownie naprężył mięśnie.
- Wiem. Ty jednak masz inny problem. Rozpocznij nowy rozdział. Będzie ci łatwiej, zobaczysz.
- Nie wiem czy potrafię. - odparł zażenowany.
- Uwierz mi, że potrafisz. Jesteś silny tylko, że po prostu się zgubiłeś. To nic złego. Nie jesteś teraz sam. Bolesne wspomnienia znikną, jeśli poznasz kogoś, kto cię zrozumie i pokocha takiego, jakim jesteś. Mieszka tu tyle wspaniałych stworzeń. Pomagają sobie nawzajem. Nie przekreślaj wszystkiego, co najpiękniejsze. Owszem, strażnicy mają swoje humorki i ręce umazane krwią naszych kuzynów i kuzynek. Niestety, są na tyle ślepi i głupi, że nie dostrzegają najwyższych wartości.
Spojrzał mi głęboko w oczy. Uśmiechnął się blado. Odwzajemniłam uśmiech.
- Dziękuję za troskę.
(Lewis?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz