Spojrzałem na nią podejrzliwie, ale chwyciłem ją za rękę i poszedłem z nią na zewnątrz.Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się na spacer do lasu, tak jak Xana wcześniej chciała. Trochę się martwiłem o to co chciał od niej ten strażnik. Nie ufałem za bardzo tutaj nikomu, a zwłaszcza takim ludziom jak strażnicy. Co prawda był tutaj Jimi, który pomagał naszej koleżance Sage, ale to inna historyjka. Pociągnąłem Xanę trochę bardziej w ustronne miejsce, bo po lesie chodziło trochę więcej osób. Xana cały czas szła ze mną w ciszy, nawet się nie odzywając co niestety trochę mnie denerwowało, bo wolałem kiedy ze sobą rozmawialiśmy.
Odwróciłem się zaraz jednak do niej i spojrzałem jej prosto w oczy. Zauważyłem że Xana się trochę przestraszyła moją reakcją, ale zaraz wyczytałem,że nie do końca mówiła wcześniej prawdę.
-Xana wiesz, że próbuję Ci pomóc, a chciałbym żebyś była ze mną szczera. Nie chce byś działała na własną rękę -westchnąłem.
Dziewczyna wpatrywała się w moje oczy, a ja odgarnąłem delikatnie jej włosy do tyłu i przyciągnąłem do siebie. Zbliżyłem się do niej i powoli musnąłem jej usta, a zaraz dziewczyna odwzajemniła pocałunek.
Jednak zaraz odsunąłem się od niej i znów na nią zerknąłem oczekując odpowiedzi.
-Dowiem się co chciał?-zapytałem
Xana westchnęła i odwróciła wzrok , nie chcąc za bardzo na mnie patrzeć.
-Chciał,żebym pomogła mu zlikwidować parę osób-wyjaśniła
-Zgodziłaś się?-zapytałem poważnie
-Nie, oczywiście ,że nie-szybko zaprzeczyła.
Popatrzyłem na nią i przytuliłem ją szybko do siebie, jeszcze chyba nigdy nie powiedziałem jej jednej rzeczy, którą już dawno powinna usłyszeć z moich ust.
-Xana ja cię kocham. I nie darowałbym sobie, jakby coś ci się stało-powiedziałem po chwili
(Xana?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz