Tym razem polowałem dłużej bo szukałem przy okazji stada para-psów, których teraz nigdzie nie było. W końcu wróciłem do więzienia. Wszyscy chodzili po dziedzińcu, więc przebiegłem do pokoju i umyłem się. Następnie ubrałem się w czyste ciuchy, nie od ziemi i krwi. Wyszedłem z pokoju i spotkałem kolegów.
- I jak? - spytałem.
- Spokój... chociaż rada nas obserwuje. - powiedział.
Od razu zrozumiałem że to jest ostrzeżenie. Dla mnie i Sage. Kiwnąłem głową i odszedłem. Od razu wyszedłem na dziedziniec gdzie byli wszyscy więźniowie. Tu miałem najpierw służbę,a dopiero później w budynku. Rozejrzałem się szybko i nie zauważyłem tu Sage. Jej organizm pozbył się już mojej krwi więc nie miałem jak wyłapać jej uczuć. Musiałem więc czekać. W końcu skończyłem i wszedłem do budynku natykając się na dziewczynę.
- Wróciłeś.
- Już jakiś czas temu. Czemu nie było cię na dworze? - spytałem.
- Nie chciałam.
Rozmawialiśmy tak chwilę nawet nie patrząc gdzie idziemy. Zawędrowaliśmy przez to w ślepy korytarz. Zatrzymałem się i spojrzałem na Sage. Zbliżyłem się do niej, a widząc rumieńce na jej policzkach ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem. Sage przymknęła oczy i odwzajemniła pocałunek.
- Musiałem to zrobić. - szepnąłem. - Chociaż raz.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz