Uniosłem kąciki ust w nieznacznym uśmiechu i podszedłem do Sage. Nim zrozumiała co zamierzam zrobić złapałem ją w pasie i przerzuciłem sobie przez zdrowe ramię.
- Jimi, postaw mnie! - krzyknęła z nieukrywanym rozbawieniem.
Wszedłem na górę do pokoju który zajmowałem i zamknąłem drzwi. Dopiero wtedy ją puściłem, lub tak jak mi kazała, postawiłem ją przy łóżku i popchnąłem na nie.
- Jimi? - spytała niepewnie.
- Nie bój się mnie, nic ci nie zrobię. - zapewniłem ją.
- Po co mnie tu przyniosłeś.
- Bo jeśli tylko zasnę ty się gdzieś wymkniesz y trenować. A tak mam pewność, że tu zostaniesz. - odpowiedziałem.
- Nie możesz mnie zmusić bym tu została. - oburzyła się.
- Nie zmuszam. Wiem, że tu zostaniesz.
Sage podniosła wzrok i spojrzała im w oczy. Widziałem w nich to co zawsze w takich chwilach. Usiadłem obok Sage i wbiłem wzrok w podłogę.
- Sage, muszę wiedzieć. Jeśli chcesz, idź. Wtedy to będzie dla mnie znak że nie mam u ciebie szans. Jeśli jednak mam u ciebie szansę zostań tu ze mną. - powiedziałem i podniosłem wzrok.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz