Parę para-psów mi uciekło, a kilka było mocno rannych. Jednak nie tylko one. Jeden z nich ugryzł mnie w nogę, a ramie miałem rozcięte przez pazury. Jednak cały czas martwiłem się o Sage. Czy udało jej się uciec, czy jest cała? Szedłem przez las próbując ją znaleźć, ale byłem słaby przez utratę krwi, a tak poważne rany długo i ciężko się goiły. W końcu wykończony oparłem się o drzewo i nasłuchiwałem. Nawet nie wiedziałem kiedy straciłem przytomność.
(...) Ocknąłem się w jakimś domku. Rozejrzałem się i zobaczyłem jakąś kobietę. Podniosłem się, ale ona mnie powstrzymała.
- Nie wstawaj i pozwól sobie na odpoczynek.
- Gdzie ja jestem? - spytałem
- Jesteś bezpieczny. - uśmiechnęła się.
- Muszę znaleźć jedną dziewczynę.
- Sage jest tutaj. - powiedziała, a ja spojrzałem na nią.
Zaraz jednak do pokoju wszedł mężczyzna a za nim Sage.
- Jimi. - uśmiechnęła się i podbiegła do mnie przytulając się.
Skrzywiłem się gdy nacisnęła na ramię.
- Przepraszam. - odsunęła się widząc, że sprawia mi to ból.
- Nic nie szkodzi. Jak się tu znalazłaś?
- Nie uwierzysz. - usiadła koło mnie i opowiedziała wszystko co się wydarzyło od jej ucieczki do teraz.
- Najważniejsze że jesteś cała. - uśmiechnąłem się.
- Tak się o ciebie bałam - spuściła głowę, a ja wsunąłem jej włosy za ucho i ująłem ją za podbródek by na mnie spojrzała.
- Jestem dobrym wojownikiem i twoim strażnikiem. Nie tak łatwo mnie pokonać. No i obiecałem twojemu ojcu, że się tobą zaopiekuję. Urwał by mi głowę, gdybym cię zostawił. - powiedziałem, a Sage się roześmiała.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz