- Nie zrobię tego. - sprzeciwiłem się.
- Ale Jimi, proszę.
- Nie mogę. - odwróciłem wzrok.
- Sam kiedyś dałeś mi swojej krwi. Chcę byś teraz wypił moją. - rozkazała mi.
- Ale przez to znów będziemy połączeni więzią. Znów będziemy wyczuwać swoje emocje, a nawet więcej.
Spojrzałem w oczy Sage. Widziałem w nich odwagę i zawziętość. Westchnąłem i weszliśmy do środka. Sage usiadła na łóżku obok mnie i podała mi rękę. Moje kły się wydłużyły i wbiłem je w nadgarstek dziewczyny. Sage westchnęła gdy endorfiny zaczęły działać. Tak było za każdym razem gdy piliśmy krew kogoś kto się na to zgodził. Cofnąłem się jakieś minucie by nie wypić za dużo, a kły się schowały. Zlizałem ostatnie krople i rana na nadgarstku zaczęła zanikać.
- Nie wypiłem za dużo? - spytałem widząc, że Sage zbladła.
- Nie.
- Chodź, powinnaś zjeść coś słodkiego. - wstałem.
Od razu zobaczyłem zmianę, byłem silniejszy a rany już tak nie bolały. Zeszliśmy z Sage na dół i wyciągnąłem miód kładąc go jej na stole i łyżkę.
- Zjedź trochę, słodkie pomoże.
(Sage?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz