Spojrzałam w oczy Jimi'ego i na chwilę zamarłam przypominając sobie coś.
Szybko wyrwałam się z jego rąk i krzyknęłam by wszyscy zostali u siebie bo na terenie są para-psy.
Pobiegłam szybko pod pokój Rebecy i otworzyłam go. Jimi w tym momencie złapał mnie za rękę.
-Sage?!-zdziwiła się Rebeca
-Rebeca, proszę zostań tutaj i nie wychodź do puki strażnicy nie powiedzą,że jest bezpiecznie-zaczęłam
-Musimy iść -przerwał mi na chwilę Jimi
-Muszę stąd uciekać. Para -psy mnie szukają, a uciekając stąd nie narażę was. Nie musisz się martwić będzie Cię pilnować paru ochroniarzy z rady-dodałam
Rebeca przytuliła się do mnie , a ja szepnęłam jej do ucha by uważała na siebie. W tej samej chwili Jimi odciągnął mnie od niej i zamknął drzwi do jej pokoju. Odwróciłam się do niego, a on znów wziął mnie na ręce i zaczął gdzieś biec. Przymknęłam na chwilę oczy i słyszałam tylko jak biegniemy, krzyki i wycie, oraz odgłosy walki. Dopiero gdy wszystko ucichło otworzyłam je i poprosiłam Jimi'ego by mnie puścił.
Moje włosy które były przed kilkoma minutami mokre, to teraz były suche. Odeszłam kawałek od chłopaka, ale zaraz znów zarządził byśmy szli dalej, więc podążałam zaraz za nim , a on niekiedy się odwracał. Cały czas zadręczały mnie myśli co będzie z Rebecą i innymi, czy para-psy dadzą im spokój?
Szliśmy tak jeszcze w ciszy ,aż do rana. No prawie w ciszy, bo Jimi cały czas tłumaczył, że ta ucieczka była dla mojego dobra. Ja jednak zbytnio tak nie uważałam. Nawet moja przyjaciółka i ojciec tam zostali.
To było koszmarne wiedząc , że coś mogło się im stać. W końcu Jimi zarządził postój i wskoczył na drzewo by wypatrywać zagrożenia. Taki mój własny strażnik, który miał mnie chronić, a jeszcze do tego się zakochał. Odeszłam kawałek od drzewa i usiadłam na pniu. Zaraz jednak zauważyłam jak przed moimi nogami wylądował czarny kruk. Odwróciłam na chwilę głowę, a ptak, podleciał i usiadł na moich kolanach.
Pogładziłam go po dziobie i zaczęłam nucić piosenkę.
(Jimi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz